„Jesteśmy na miejscu” – rozległ się głos
woźnicy. Chwilę później obie kobiety wyszły z karocy.
Bez słowa podziękowania, czy zainteresowania
zamkowym sługą szły wąską ścieżką prosto przed siebie. Mężczyzna również bez
zająknięcia zabrał bagaże kobiet i udał się za nimi. Dróżka biegła wśród
ciemnych wysokich drzew, które zasłaniały widok ciekawskim podróżnym. Wiła się
wśród zarośli, co ułatwiało zgubienie się. Po kilkudziesięciominutowym marszu
drzewa ustąpiły miejsca górskiej łące, znajdującej się przed pałacem. Zamek był
mniejszy od obecnej szkoły Div, jednak nadal wyglądał na duży. Wysokie wierze ze
strzelistymi dachami. Wykuty z ciemnego kamienia, a tuż za nim wznosiła się
potężna góra. Kobiety wspięły się po marmurowych schodach i stanęły przed
ciężkimi, dębowymi drzwiami z czarnym okuciem. Brązowowłosa w zbroi jako
pierwsza chwyciła kołatkę i uderzyła nią trzy razy wydając przy tym głośne
dudnienie. Po kilku minutach drzwi otworzyła im jakaś błękitnowłosa osobistość
w srebrnej zbroi. Na widok przybyszy tylko się skłoniła robiąc im przejście.
Wnętrze zamku było równie bogate, co skromnie
urządzone. Złote ornamenty w niektórych miejscach, wszystkie sprzęty z drogiego
drewna, wysokie okna, marmurowe posadzki. Mimo to zamek wydawał się być pusty
oraz cichy. W porównaniu z Akademią, gdzie przybyszki spędziły większość życia,
tutaj panowała śmiertelna cisza.
Kobiety rozeszły się na piętrze budynku.
Brązowowłosa diva udała się w stronę pokojów sypialnych, a kobieta w zbroi
wyżej, do pokoju przełożonej. Ich rzeczy zostały zabrane przez starsze służące,
a tragarz-woźnica odprowadzony z powrotem przed drzwi zamku.
Brązowowłosa szła spokojnie po schodach. Z
każdym jej ruchem słychać miarowy oddech oraz uderzenia w rytm marszu miecza u
jej boku. Prezentowała się dobrze, jak zawsze. Nienagannie ścięte włosy na
„bombkę”. Wyczyszczona srebrna zbroja do połysku. Można było już z daleka
zobaczyć wszystkie czerwone zdobienia na niej.
Kobieta szła korytarzem nie rozglądając się
na boki. Obok niej przemykały inne dziewczyny również nie widzące w jej
przybyciu niczego ciekawego. Pani rycerz zatrzymała się przed ostatnimi
drzwiami w głębi korytarza. Zastukała szybko, ale nie nerwowo. Nie czekała
nawet minuty, gdy wysokie, ciemne, drewniane drzwi zostały uchylone wpuszczając
ją do środka.
Wysokie okna wpuszczały w słoneczne dni
mnóstwo światła, jednak dzisiaj szalejący deszcz za oknem przyprawił komnatę o
szarobure kolory. Brakowało piorunów do uzupełnienia wystroju. Pokój był bardzo
długi. Najdłuższy ze wszystkich w zamku. Oryginalnie należał do Wyroczni, o
czym świadczyły gobeliny na ścianach z wyszytą jej laską i maską przeplatanych
motywami roślinnymi oraz magicznymi. Do biurka na końcu prowadził długi, ale
wąski, ciemnozielony dywan obszyty srebrno-złotą nicią. ZA drewnianym, masywnym
meblem siedziała różowowłosa kobieta. Wypisywała leżące przed nią pergaminy
zgrabnym pismem pełnym eleganckich zawijasów. Właśnie odciskała pieczęć w wosku
na jednym z nich. Brązowowłosa w ciszy z wyrazem szacunku i bezdennego oddania
czekała, aż tamta podniesie na nią swój wzrok.
„Co Cię tutaj sprowadza?” – Rozległ się
poważny głos kobiety zza biurka. Nie podniosła głowy, jedynie z poważną twarzą
przypatrywała się stygnącemu woskowi.
„Wyrocznia, Pani.” – Odpowiedziała jej równie
poważnie.
„Ah… Czego Wasza Wysokość ode mnie oczekuje?”
„Przywiozłam kolejną dziewczynę Pani. Do
pracy w tym zamku.”
„Służących tutaj jest nawet w nadmiarze. Jaki
jest powód jej przybycia?”
„No cóż…” – kobieta lekko przygryzła wargę i
spojrzała w bok szukając odpowiednich słów – „mogła wywołać skandal.”
„W jakim sensie?” – Głos różowowłosej zrobił
się mocno podejrzliwy, a jej niebieskie oczy świdrowały brązowowłosą.
„Ona… złamała jedną z zasad Akademii.
Spotykała się z kimś.” – Powiedziała już bez cienia nerwowości. Na jej twarzy
wręcz ukształtowało się coś na wzór pogardy.
„Rozumiem” – niebieskooka zwróciła się twarzą
do rozmówczyni. Jej głos brzmiał dostojnie i stanowczo. – „To chyba nie
wszystko?”
„Nie, Pani. Wielmożna Wyrocznia prosiła, abyś
wróciła do Głównego Pałacu.”
„Z jakiego powodu?” – Pytanie wydawało się
być zadane mimochodem, szybko i bez przemyślenia.
„Wizji” – padła odpowiedź.
W Sali zabrzmiała cisza. Jedyny słyszalny
odgłos to uderzenia kropel o szyby i szalejący wiatr za oknem. Kobiety
wpatrywały się w siebie nawzajem szukając jakiejkolwiek oznaki załamania. Ani
jedna, ani druga nie doszukała się niedoskonałości. Niebieskooka wstała zza
biurka i poprawiła swój złoto-brązowy strój. Wysoki kucyk powiewał za nią z
każdym jej krokiem. Poruszała się z gracją, jednak widać było w niej rycerską
postawę. Chłodne spojrzenie, delikatny acz stanowczy krok, plecy proste i sakwa
u boku. Wyminęła brązowowłosą. Jedna ze służących pośpiesznie otworzyła przed
nią drzwi. Kobieta zatrzymała się dopiero w drzwiach.
„Meiko, pozwól za mną.”
„Tak, Pani.”
Kobiety schodziły po kamiennych schodach do
piwnicy. Niebieskooka trzymała w dłoni pochodnię. Jej ogień trząsł się zgodnie
z wiatrem, który panował pod ziemią. Stary kamień bił chłodem, co nie dodawało
otuchy pośród ponurej aury panującej w podziemiach. Odgłos kobiecych kroków nie
roznosiło echo. Wydawało się, jakby panująca tam ciemność pochłaniała dźwięki.
Jednak żadna z kobiet nie okazywała strachu. Doszły do pewnego malowidła.
Zajmowało jedną z największych ścian. Został na nim uwieczniony wściekły smok
palący wszystko w zasięgu jego wzroku. Zaraz obok został narysowany ponownie
przy trójce ludzi. Później sam jego pysk przysunięty do twarzy młodej kobiety.
Zmrużone, złote oczy stworzenia przerażały. Ostatnią częścią fresku był obraz
młodej dziewczyny ubranej w jasną suknię, która była otoczona jasnym światłem.
Jej twarz wyrażała spokój, szczęście, postawa postaci świadczyła o śpiewie.
„Co to jest, mistrzyni?”
„To moja droga nasza powinność” –
odpowiedziała różowowłosa spokojnym głosem. – „Coś o czym nie wolno nam
zapomnieć. A teraz, w obliczu smoka i pierwszej wyroczni powiedz, co widziała
nasza Pani?”
Brązowowłosa chwilę stała w ciszy. Zbierała myśli
wpatrując się w drugą część rysunku. Po chwili wahania wskazała na jedną z
trzech widniejących tam postaci.
„Wielka i wszech władna Wyrocznia
powiedziała, że kolejna Diva… może go sprowadzić.”
„Może, ale nie musi” – zwróciła uwagę Luka.
„Dlatego jesteś potrzebna. Wielmożna
Wyrocznia, obawia się, że wśród męskiej części akademii ukrywa się on.”
„To rzeczywiście nie są dobre wieści.
Wyruszam z tobą w drogę, gdy tylko przejdzie najgorsza nawałnica. Nie możemy
lekceważyć sił przyrody.”
„Rozumiem” – powiedziała brązowooka kłaniając
się przed mistrzynią. Kobieta tylko kiwnęła głową i zawróciła w stronę schodów.
Meiko stała jeszcze przez chwilę wpatrując
się w namalowaną postać. Nie wiedziała dlaczego, ale ona nie widziała w nim nic
złego. Wzruszyła tylko lekko ramionami i ruszyła w ślad za mentorką. Udała się
do pokoju, który wcześniej został dla niej przygotowany. Ściągnęła swoją zbroję
i położyła się na łóżku. Przewracała się z boku na bok, jej ciało z jakiegoś
powodu było poddenerwowane. Choć powiedziała sobie tam, w piwnicy, że jej
przełożona musi wiedzieć więcej od niej i to stąd bierze się jej
przeświadczenie o czyhającym niebezpieczeństwie, nie potrafiła przyjąć tego do
świadomości. Gdy zamknęła oczy czuła, jak coś usilnie próbuje zwrócić na siebie
swoją uwagę, ale zignorowała to uczucie. Nie uznawała tego za coś godnego
uwagi. Cały czas rozmyślała o postaci z malowidła. Obraz przedstawiał historię
Divy i Pierwszej Wyroczni, wszyscy to wiedzą, jak również to, że Diva miała
brata. Nie miała pojęcia, jak osoba sprzed kilku wieków miałaby pojawić się na
ich drodze. Nie widziała również żadnego powiązania istniejącego ładu z
chaosem, nad którym zapanowała wyrocznia przy pomocy smoka.
***
„Haku, czy ludzie na zewnątrz… naprawdę są
nieszczęśliwi?”
„Skąd to pytanie, panienko?”
„Mówiłam Ci żebyś nazywała mnie Rin.”
„Tłumaczyłam Ci już, że nie mogę.”
„No tak… zastanawiam się, czy moja obecność
tutaj… jest na pewno w porządku.”
„Oczywiście, że jest.” – Odpowiedziała
poważnie opiekunka podcinając końcówki włosów dziewczynie. – „Każda z nas miała
obawy w Twoim wieku moja droga. Nawet ja się bałam. Eh… wybór ścieżki nauki
zaważy na całym Twoim dalszym kształceniu. To normalne, że…”
„Nie chodzi mi o to” – blondwłosa nastolatka
zaprzeczyła delikatnie kręcąc głową – „śpiew to całe moje życie i nie wyobrażam
sobie innej ścieżki. Tylko… czy nie osiągnęłabym więcej mogąc swobodnie
opuszczać mury?” – Zapytała nadając ostatnim wyrazom lekko rozmarzony ton. Jej
błękitne oczy przypominały w tym momencie bezchmurne niebo w samo południe.
„Raczej nie” – odpowiedziała ostrożnie
białowłosa opiekunka – „na zewnątrz jest mnóstwo rzeczy, które mogłyby
niekorzystnie wpłynąć na Ciebie. Szkoła dla Div to najlepsze rozwiązanie dla
każdej z dziewcząt. Nie masz co się nad tym rozwodzić.”
„Tak, masz rację. Dziękuję Haku. Przepraszam,
denerwuję się. Tak bardzo chciałabym stać się prawdziwą Divą…”
„Z pewnością Ci się uda.” – Powiedziała
kobieta związując dziewczynie warkocz.
„W takim razie idę.” – Odpowiedziała
podopieczna wychodząc tanecznym krokiem z sypialni.
„Jak szybko minęło te dziesięć lat… jeszcze
pięć i nie będziesz mnie już potrzebować…” – Powiedziała kobieta spoglądając na
znikającą w oddali sylwetkę.
--------
Uf... nareszcie nowy rozdział, kto czekał na moją reaktywację?
Jestem łasa na komentarze :p
--------
Uf... nareszcie nowy rozdział, kto czekał na moją reaktywację?
Jestem łasa na komentarze :p
No nareszcie! ☺ A kiedy ukaże się kontynuacja Dolls? ^^
OdpowiedzUsuńjak tylko napiszę :> niestety dokładniejsza data nieznana~
UsuńOch, Ty zua! :/
Usuń