Informacja

19.03.2016

Aktualny stan opowiadań:
(nie wymienione opowiadania są zakończone)

* Bad End Night - rozdział pierwszy (postęp: 2/10 gotowa)
* Dolls - 4 rozdziały
* Synchronicity ~ Another Story - 8 rozdziałów
* KHR! Yui - 1 rozdział

Pozdrawiam,
Anastia

poniedziałek, 28 września 2015

~07.Przeczucie~


„Jesteśmy na miejscu” – rozległ się głos woźnicy. Chwilę później obie kobiety wyszły z karocy.

Bez słowa podziękowania, czy zainteresowania zamkowym sługą szły wąską ścieżką prosto przed siebie. Mężczyzna również bez zająknięcia zabrał bagaże kobiet i udał się za nimi. Dróżka biegła wśród ciemnych wysokich drzew, które zasłaniały widok ciekawskim podróżnym. Wiła się wśród zarośli, co ułatwiało zgubienie się. Po kilkudziesięciominutowym marszu drzewa ustąpiły miejsca górskiej łące, znajdującej się przed pałacem. Zamek był mniejszy od obecnej szkoły Div, jednak nadal wyglądał na duży. Wysokie wierze ze strzelistymi dachami. Wykuty z ciemnego kamienia, a tuż za nim wznosiła się potężna góra. Kobiety wspięły się po marmurowych schodach i stanęły przed ciężkimi, dębowymi drzwiami z czarnym okuciem. Brązowowłosa w zbroi jako pierwsza chwyciła kołatkę i uderzyła nią trzy razy wydając przy tym głośne dudnienie. Po kilku minutach drzwi otworzyła im jakaś błękitnowłosa osobistość w srebrnej zbroi. Na widok przybyszy tylko się skłoniła robiąc im przejście.

Wnętrze zamku było równie bogate, co skromnie urządzone. Złote ornamenty w niektórych miejscach, wszystkie sprzęty z drogiego drewna, wysokie okna, marmurowe posadzki. Mimo to zamek wydawał się być pusty oraz cichy. W porównaniu z Akademią, gdzie przybyszki spędziły większość życia, tutaj panowała śmiertelna cisza.
Kobiety rozeszły się na piętrze budynku. Brązowowłosa diva udała się w stronę pokojów sypialnych, a kobieta w zbroi wyżej, do pokoju przełożonej. Ich rzeczy zostały zabrane przez starsze służące, a tragarz-woźnica odprowadzony z powrotem przed drzwi zamku.
Brązowowłosa szła spokojnie po schodach. Z każdym jej ruchem słychać miarowy oddech oraz uderzenia w rytm marszu miecza u jej boku. Prezentowała się dobrze, jak zawsze. Nienagannie ścięte włosy na „bombkę”. Wyczyszczona srebrna zbroja do połysku. Można było już z daleka zobaczyć wszystkie czerwone zdobienia na niej.
Kobieta szła korytarzem nie rozglądając się na boki. Obok niej przemykały inne dziewczyny również nie widzące w jej przybyciu niczego ciekawego. Pani rycerz zatrzymała się przed ostatnimi drzwiami w głębi korytarza. Zastukała szybko, ale nie nerwowo. Nie czekała nawet minuty, gdy wysokie, ciemne, drewniane drzwi zostały uchylone wpuszczając ją do środka.

Wysokie okna wpuszczały w słoneczne dni mnóstwo światła, jednak dzisiaj szalejący deszcz za oknem przyprawił komnatę o szarobure kolory. Brakowało piorunów do uzupełnienia wystroju. Pokój był bardzo długi. Najdłuższy ze wszystkich w zamku. Oryginalnie należał do Wyroczni, o czym świadczyły gobeliny na ścianach z wyszytą jej laską i maską przeplatanych motywami roślinnymi oraz magicznymi. Do biurka na końcu prowadził długi, ale wąski, ciemnozielony dywan obszyty srebrno-złotą nicią. ZA drewnianym, masywnym meblem siedziała różowowłosa kobieta. Wypisywała leżące przed nią pergaminy zgrabnym pismem pełnym eleganckich zawijasów. Właśnie odciskała pieczęć w wosku na jednym z nich. Brązowowłosa w ciszy z wyrazem szacunku i bezdennego oddania czekała, aż tamta podniesie na nią swój wzrok.

„Co Cię tutaj sprowadza?” – Rozległ się poważny głos kobiety zza biurka. Nie podniosła głowy, jedynie z poważną twarzą przypatrywała się stygnącemu woskowi.
„Wyrocznia, Pani.” – Odpowiedziała jej równie poważnie.
„Ah… Czego Wasza Wysokość ode mnie oczekuje?”
„Przywiozłam kolejną dziewczynę Pani. Do pracy w tym zamku.”
„Służących tutaj jest nawet w nadmiarze. Jaki jest powód jej przybycia?”
„No cóż…” – kobieta lekko przygryzła wargę i spojrzała w bok szukając odpowiednich słów – „mogła wywołać skandal.”
„W jakim sensie?” – Głos różowowłosej zrobił się mocno podejrzliwy, a jej niebieskie oczy świdrowały brązowowłosą.
„Ona… złamała jedną z zasad Akademii. Spotykała się z kimś.” – Powiedziała już bez cienia nerwowości. Na jej twarzy wręcz ukształtowało się coś na wzór pogardy.
„Rozumiem” – niebieskooka zwróciła się twarzą do rozmówczyni. Jej głos brzmiał dostojnie i stanowczo. – „To chyba nie wszystko?”
„Nie, Pani. Wielmożna Wyrocznia prosiła, abyś wróciła do Głównego Pałacu.”
„Z jakiego powodu?” – Pytanie wydawało się być zadane mimochodem, szybko i bez przemyślenia.
„Wizji” – padła odpowiedź.

W Sali zabrzmiała cisza. Jedyny słyszalny odgłos to uderzenia kropel o szyby i szalejący wiatr za oknem. Kobiety wpatrywały się w siebie nawzajem szukając jakiejkolwiek oznaki załamania. Ani jedna, ani druga nie doszukała się niedoskonałości. Niebieskooka wstała zza biurka i poprawiła swój złoto-brązowy strój. Wysoki kucyk powiewał za nią z każdym jej krokiem. Poruszała się z gracją, jednak widać było w niej rycerską postawę. Chłodne spojrzenie, delikatny acz stanowczy krok, plecy proste i sakwa u boku. Wyminęła brązowowłosą. Jedna ze służących pośpiesznie otworzyła przed nią drzwi. Kobieta zatrzymała się dopiero w drzwiach.

„Meiko, pozwól za mną.”
„Tak, Pani.”

Kobiety schodziły po kamiennych schodach do piwnicy. Niebieskooka trzymała w dłoni pochodnię. Jej ogień trząsł się zgodnie z wiatrem, który panował pod ziemią. Stary kamień bił chłodem, co nie dodawało otuchy pośród ponurej aury panującej w podziemiach. Odgłos kobiecych kroków nie roznosiło echo. Wydawało się, jakby panująca tam ciemność pochłaniała dźwięki. Jednak żadna z kobiet nie okazywała strachu. Doszły do pewnego malowidła. Zajmowało jedną z największych ścian. Został na nim uwieczniony wściekły smok palący wszystko w zasięgu jego wzroku. Zaraz obok został narysowany ponownie przy trójce ludzi. Później sam jego pysk przysunięty do twarzy młodej kobiety. Zmrużone, złote oczy stworzenia przerażały. Ostatnią częścią fresku był obraz młodej dziewczyny ubranej w jasną suknię, która była otoczona jasnym światłem. Jej twarz wyrażała spokój, szczęście, postawa postaci świadczyła o śpiewie.

„Co to jest, mistrzyni?”
„To moja droga nasza powinność” – odpowiedziała różowowłosa spokojnym głosem. – „Coś o czym nie wolno nam zapomnieć. A teraz, w obliczu smoka i pierwszej wyroczni powiedz, co widziała nasza Pani?”
Brązowowłosa chwilę stała w ciszy. Zbierała myśli wpatrując się w drugą część rysunku. Po chwili wahania wskazała na jedną z trzech widniejących tam postaci.
„Wielka i wszech władna Wyrocznia powiedziała, że kolejna Diva… może go sprowadzić.”
„Może, ale nie musi” – zwróciła uwagę Luka.
„Dlatego jesteś potrzebna. Wielmożna Wyrocznia, obawia się, że wśród męskiej części akademii ukrywa się on.”
„To rzeczywiście nie są dobre wieści. Wyruszam z tobą w drogę, gdy tylko przejdzie najgorsza nawałnica. Nie możemy lekceważyć sił przyrody.”
„Rozumiem” – powiedziała brązowooka kłaniając się przed mistrzynią. Kobieta tylko kiwnęła głową i zawróciła w stronę schodów.

Meiko stała jeszcze przez chwilę wpatrując się w namalowaną postać. Nie wiedziała dlaczego, ale ona nie widziała w nim nic złego. Wzruszyła tylko lekko ramionami i ruszyła w ślad za mentorką. Udała się do pokoju, który wcześniej został dla niej przygotowany. Ściągnęła swoją zbroję i położyła się na łóżku. Przewracała się z boku na bok, jej ciało z jakiegoś powodu było poddenerwowane. Choć powiedziała sobie tam, w piwnicy, że jej przełożona musi wiedzieć więcej od niej i to stąd bierze się jej przeświadczenie o czyhającym niebezpieczeństwie, nie potrafiła przyjąć tego do świadomości. Gdy zamknęła oczy czuła, jak coś usilnie próbuje zwrócić na siebie swoją uwagę, ale zignorowała to uczucie. Nie uznawała tego za coś godnego uwagi. Cały czas rozmyślała o postaci z malowidła. Obraz przedstawiał historię Divy i Pierwszej Wyroczni, wszyscy to wiedzą, jak również to, że Diva miała brata. Nie miała pojęcia, jak osoba sprzed kilku wieków miałaby pojawić się na ich drodze. Nie widziała również żadnego powiązania istniejącego ładu z chaosem, nad którym zapanowała wyrocznia przy pomocy smoka.

***

„Haku, czy ludzie na zewnątrz… naprawdę są nieszczęśliwi?”
„Skąd to pytanie, panienko?”
„Mówiłam Ci żebyś nazywała mnie Rin.”
„Tłumaczyłam Ci już, że nie mogę.”
„No tak… zastanawiam się, czy moja obecność tutaj… jest na pewno w porządku.”
„Oczywiście, że jest.” – Odpowiedziała poważnie opiekunka podcinając końcówki włosów dziewczynie. – „Każda z nas miała obawy w Twoim wieku moja droga. Nawet ja się bałam. Eh… wybór ścieżki nauki zaważy na całym Twoim dalszym kształceniu. To normalne, że…”
„Nie chodzi mi o to” – blondwłosa nastolatka zaprzeczyła delikatnie kręcąc głową – „śpiew to całe moje życie i nie wyobrażam sobie innej ścieżki. Tylko… czy nie osiągnęłabym więcej mogąc swobodnie opuszczać mury?” – Zapytała nadając ostatnim wyrazom lekko rozmarzony ton. Jej błękitne oczy przypominały w tym momencie bezchmurne niebo w samo południe.
„Raczej nie” – odpowiedziała ostrożnie białowłosa opiekunka – „na zewnątrz jest mnóstwo rzeczy, które mogłyby niekorzystnie wpłynąć na Ciebie. Szkoła dla Div to najlepsze rozwiązanie dla każdej z dziewcząt. Nie masz co się nad tym rozwodzić.”
„Tak, masz rację. Dziękuję Haku. Przepraszam, denerwuję się. Tak bardzo chciałabym stać się prawdziwą Divą…”
„Z pewnością Ci się uda.” – Powiedziała kobieta związując dziewczynie warkocz.
„W takim razie idę.” – Odpowiedziała podopieczna wychodząc tanecznym krokiem z sypialni.

„Jak szybko minęło te dziesięć lat… jeszcze pięć i nie będziesz mnie już potrzebować…” – Powiedziała kobieta spoglądając na znikającą w oddali sylwetkę.

--------
Uf... nareszcie nowy rozdział, kto czekał na moją reaktywację?
Jestem łasa na komentarze :p

3 komentarze: