Przez okno w pokoju wpadało ciepłe światło.
Jasne smugi powoli oświetlały drobinki kurzu tańczące w powietrzu. Delikatny
poranny wiatr lekko rozwiewał cienkie, białe zasłony w oknach oraz blond włosy
kobiety siedzącej na skraju łóżka. Ubrana była w płócienną białą bluzkę o długich
rękawach oraz w długą, rozszerzaną spódnicę, która swoim odcieniem przypominała
morze. Głowę miała przechyloną w przód przez co włosy zasłaniały jej twarz z
jednej strony. Lewą dłonią delikatnie głaskała po główkach swoje dzieci. Były
to złotowłose bliźniaki. Chłopczyk i dziewczynka. Spały spokojnie uśmiechając
się przez sen, gdy czuły dotyk matki. Na szyi dziewczynki zgodnie z tradycją
wisiał naszyjnik z kluczem wiolinowym, a jej braciszek miał na sobie podobny,
jednakże wisiorek był kształtu klucza basowego.
Po chwili dzieci zaczęły grymasić, kopać
nóżkami aż w końcu się głośno rozpłakały. Ich ruchy przywodziły na myśl szukanie
kogoś, czegoś. Co chwila zderzały się malutkimi piąstkami lub stópkami.
Zaniepokojona matka schyliła się do nich z zamiarem uspokojenia pociech, gdy
rozległo się pukanie do drzwi. Kobieta spodziewając się, którejś ze służących odpowiedziała
szybkim proszę, aby chwilę później
zobaczyć dwóch uzbrojonych rycerzy i posłańca ubranego w białe szaty ze złotymi
zdobieniami. Ten ostatni rozwinął rulon, który miał w ręce i zaczął czytać
uroczystym głosem.
”Zgodnie z zaleceniem Mądrości tego kraju,
wielmożnej Wyroczni oraz zgodnie z rozporządzeniem numer 472 Jego Wysokości Króla
Kamui. Wszystkie urodzone dziewczynki w latach naznaczonych przez Jej Wysokość
Wyrocznię, mają być bezzwłocznie zabrane z domów rodzinnych i przeniesione do
Królewskiej Szkoły dla Div…"
„Nie zgadzam się!” – Krzyknęła kobieta
zasłaniając sobą dzieci. – „Rok przestępny jest następnym rokiem! To nie
możliwe…”
„Niniejszy dekret pozwala zabrać mi tu
obecną…” – Ciągnął posłaniec nie zwracając uwagi na blondwłosą, w tym samym
momencie jego dwaj towarzysze spokojnym krokiem zbliżali się do łóżka. Kobieta
wydała głośny krzyk rozpaczy zagłuszając na chwilę mężczyznę. – „…w zamian
obiecując dobrą i sumienną opiekę nad dziewczynką. W razie niemożności
odróżnienia jej od brata, mam również upoważnienie do zabrania drugiego dziecka
w celu wyszkolenia na możliwego śpiewaka.” – W tym momencie zwinął pergamin i
spojrzał znacząco na kobietę.
Ta w odpowiedzi zamarła z przerażenia.
Ostatnie słowa mężczyzny chwyciły ją za serce. Chcą mi odebrać oboje… Chcą mi zabrać moje oba skarby… i tysiące
podobnych myśli przelatywało jej przez głowę, jednocześnie narastał w niej
gniew i bunt. Stanęła wyprostowana i z hardym spojrzeniem zasłoniła sobą wciąż
rozpaczające niemowlęta. Jednakże dla dwójki wyszkolonych rycerzy kobieta nie
stanowiła żadnej przeszkody i po chwili została powalona na ziemię. Została
zmuszona do klęczenia, jeden z rycerzy wykręcił jej mocno ręce do tyłu
trzymając jedną z nóg na jej plecach, a drugi przyłożył jej nagie ostrze swego
miecza do gardła. Kobieta płacząc z rozpaczy, upokorzenia i wściekłości została
w ten oto sposób zmuszona do bycia świadkiem, jak posłaniec spokojnym krokiem
podchodzi do dzieci, aby po chwili zabrać jedno z nich.
„Cieszcie i radujcie się mieszkańcy tego
domu. Ta oto dziewczynka może doznać najwyższego zaszczytu stania się następną
Divą tego Królestwa.” – Powiedział prawie przekrzykując spotęgowany płacz
dzieci. Po chwili stanął twarzą w twarz z kobietą i dodał kpiarskim tonem. –
„Niektóre rodzinne tradycje bardzo nam ułatwiają sprawę. Ciesz się, że masz
przynajmniej jedno. Poza tym… to Wielmożna Wróżbitka decyduje o latach, nie
prosty lud. A teraz żegnam.” – Ukłonił
się nisko do ziemi, po czym wyszedł energicznie z pomieszczenia.
Rycerze
rzucili kobietą o podłogę i również opuścili pokój.
Na terenie domostwa słychać było szloch
kobiety oraz chłopca.
***
„Nie rozumiem tego głupiego przywiązania
wieśniaków do ich dzieci.” – Powiedziała spokojnie wysoka kobieta o długich
czerwonych włosach oraz srebrnej, ozdobnej masce na twarzy. – „Mam dziesiątki
córek, miałam kilku synów. I jakoś nie żal mi żadnego z tych, których musiałam
oddać z powrotem do społeczeństwa.” – Przy tych słowach stuknęła o ziemię swoją
czarną laską. Wszyscy jej poddani słuchali w milczeniu. – „No nic, dzisiaj mamy
kolejny szczęśliwy dzień. Do naszej szkoły znowu przybędzie wiele dzieci do
opieki oraz przywitaliśmy już nową Divę, jak i…” - kobieta zawiesiła głos –
„…powitamy następną Wyrocznię!” – Wykrzyknęła radośnie odwracając się przodem.
– „Niech następna ceremonia się rozpocznie!”
***
W międzyczasie
Dwie młode dziewczyny stały w głównym
korytarzu akademii. Jedna z nich miała na sobie ciemnozieloną suknię z
delikatnymi zdobieniami w odcieniu głębokiego różu, jak jej włosy. Druga miała
na sobie prostą, czarną suknię z ciemnoniebieskimi wstążkami, a jej włosy były
jasnoniebieskie. Obie miały poważne twarze i choć znały się odkąd sięgały
pamięcią, żadna nie wykrzesała ani odrobiny emocji. Patrzyły sobie prosto w
oczy, ale nie widziały w drugiej nawet cienia jakichś uczuć. Gdy w wejściu
ukazało się trzech kapłanów dziewczęta ukłoniły się sobie nawzajem po czym
wyszeptały proste formułki.
„Wszystkiego dobrego na Twej nowej drodze.” –
Poważnie powiedziała różowowłosa.
„Niech Taniec i Śpiew prowadzą Cię ku
wiecznemu szczęściu.” – Odpowiedziała jej druga równie poważnym głosem.
Chwilę później niebieskowłosa sama stała
przed wielkimi brązowymi drzwiami prowadzącymi do komnat Wyroczni.
Niedługo potem zza nich wyłoniła się wysoka
postać mężczyzny ubranego w czarne szaty. Dziewczyna została wprowadzona do
pokoju.
Kilka godzin później z pomieszczenia zostało
wyniesione bezwładne ciało czerwonowłosej.
Na jej twarzy nie było już srebrnej
maski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz