Co by było gdyby „nic” się
nie wydarzyło.
- Eh… nigdy tego
nie pojmę – jęknęła dziewczyna kładąc głowę na otwartym zeszycie.
- Ayano, nie
poddawaj się tak szybko – odparł chłopak siedzący naprzeciw niej.
- Łatwo Ci mówić…
- jęknęła podnosząc się – ty zaliczasz testy z łatwością.
- Haruka-kun~! –
Zawołała czarnowłosa dziewczyna wieszając się na chłopaku od tyłu, prawie
dusząc. – Czekałam na Ciebie na dachu, czemu siedzisz w bibliotece razem z
Ayano-chan?
- A-a… ała…
T-takane… pu-puść… d-du-szę… się… - odpowiedział jąkając się .
- O, tutaj
siedzicie, a ja was po szkole szukam. – Powiedział wysoki czarnowłosy chłopak.
- Haruka pomagał
mi w nauce, ale i tak nic z tego nie rozumiem – powiedziała poprawiając swoją
kokardę od mundurka. – Może ty byś mi pomógł Shintaro?
- Nie ma sprawy
Ayano – odpowiedział nowo przybyły siadając na krześle obok niej.
- Znowu się z nią
uczysz… - jęknęła druga dziewczyna opierając się plecami o plecy drugiego
chłopaka.
- Chyba nie ma w
tym nic złego – odpowiedział prawie leżąc na ławce pod ciężarem towarzyszki.
- Ale miałeś
siedzieć ze mną na dachu – odparła naburmuszona.
- Nic takiego nie
obiecywałem… - nagle urwał spoglądając na zegarek – musimy się stąd zbierać.
- Hę? – Zapytała
czarnowłosa.
- Za chwilę mamy
ostatnią lekcję, a potem przecież jesteśmy umówieni – odpowiedział spokojnie
Haruka.
- Rzeczywiście. W
takim razie… chodźmy na wagary!
- Ani mi się śni – odpowiedziała dziewczynie cała trójka
siedząca przy stoliku.
Takane tylko
pokazała im język z uśmiechem na twarzy i wyszła z biblioteki w podskokach.
Chwilę później i oni opuścili pomieszczenie.
Kilka godzin później, w centrum
Ciepłe, letnie
słońce świeciło całą swoją mocą. Jednak lekki wiatr przyjemnie chłodził wszystkich,
których tylko spotkał. Małe, białe chmury leniwie przemieszczały się po niebie
rzucając nikłe cienie na ziemię. Co jakiś czas słychać było świergot ptaków
wśród drzew i śmiechy dzieci bawiących się na placach zabaw.
Pod jednym ze
sklepów spożywczych czekała mała grupa młodych ludzi. Wyróżniał ich fakt, że
każde z nich miało założoną bluzę z kapturem. Były tam dwie dziewczyny i trójka
chłopców. Najmłodszy z nich siedział na chodniku i rysował coś od niechcenia
patykiem w piasku. Tuż za nim wykłócała się ruda dziewczyna z wyższym od niej
blondwłosym chłopakiem. O budynek sklepu opierała się jego siostra o zielonych
włosach chowająca twarz w kapturze, a tuż obok niej stał jej brat, który miał
krótko ścięte, czarne włosy.
- Ale przecież
wszyscy będą się cieszyć z Twojej obecności na przyjęciu. Oczywiście jeśli
tylko nie sprowadzisz na nią połowy miasta, hihi.
- To nie moja
wina!
- Kano, daj jej
spokój – powiedziała spokojnie zielonowłosa.
- Gome, gome –
odpowiedział blondyn szczerząc się do siostry – swoją drogą, nieźle się
spóźniają – dodał odchylając się mocno w tył.
- Pewnie mieli
jeszcze sporo do zrobienia w szkole – odpowiedziała ruda dziewczyna w różowej bluzie i krótkiej dżinsowej
spódniczce.
- Hon mi właśnie
powiedział, że powinni się za chwilę tutaj zjawić – odpowiedział czarnowłosy
chłopak w zielonej bluzie trzymający na wyciągniętej dłoni małego wróbla.
- Nareszcie –
odburknął pod nosem chłopiec rzucając patyk gdzieś w krzaki.
- Nadal nie jestem
w stanie się przyzwyczaić, że potrafisz z nimi rozmawiać, Seto – powiedziała
rudowłosa.
- Momo-chan, nadal
słabo przyswajasz wiedzę, co? – Zapytał wesoło blondyn w rozpiętej czarnej
bluzie-płaszczu tuż za jej plecami.
- A! – Krzyknęła
wystraszona podskakując w miejscu. – W-wcale nie mam takich problemów, Kano!
- Przepraszamy za
spóźnienie! – Zawołała średniego wzrostu brunetka ubrana w czarną spódniczkę w
czerwoną kratę, białą bluzkę z krótkim rękawem i długi czerwony szalik.
- To co, wszyscy
gotowi? – Zapytał czarnowłosy chłopak mający na sobie czerwoną sportową bluzę,
białą koszulę i czarne spodnie.
- Hibiya jeszcze
nic nie kupił – odparła spokojnie, niskim głosem dziewczyna w fioletowej
bluzie, spod której wystawała szara tunika i krótkie białe getry. Na te słowa
najmłodszy z grupy lekko się zarumienił.
- Nie masz się
czego wstydzić. – Powiedziała z uśmiechem Momo.
- W-wcale się nie
wstydzę! T-to przez te słońce – odpowiedział szybko.
- To może w takim
razie najpierw pójdziemy do księgarni – pomyślał na głos Haruka.
- Ale już i tak
się spóźniamy~! – Zajęczała Takane.
- Powinniśmy
zdążyć – powiedział Seto spoglądając na zegarek.
- A jak nie to się
nam dziewczyna zapłacze na śmierć przez Hibiye – odparł wyniośle Kano i ruszył
teatralnym krokiem w dół ulicy.
- N-na śmierć?! –
Przeraził się chłopiec.
- Spokojnie, on
tylko żartował – powiedziała uspokajająco Ayano. – Chodźmy znaleźć jakąś
ciekawą książkę na prezent – uśmiechnęła się łapiąc brązowowłosego za rękę.
Po chwili cała
grupa Mekakushi Dan szła główną ulicą handlową. Kupili książkę i jakieś
drobiazgi, po czym skierowali się na obrzeża miasta. Szli w kierunku
pobliskiego lasu.
Słońce łagodnie
chowało się za drzewami, gdy grupa nastolatków szła sobie dobrze znaną ścieżką.
Oprócz śpiewu ptaków echem roznosiły się ich wesołe rozmowy. Ich wędrówka
trwała około półgodziny aż w końcu doszli na polankę przed małym białym domem.
Z komina wydobywała się delikatna stróżka szarego dymu. Był to znak, że
gospodyni siedziała w domu. Jako pierwszy do drzwi (w podskokach) podszedł
Seto. Delikatnie zapukał. Po chwili usłyszeli jak osoba w środku ostrożnie
stawia kroki. Potem krótki dziewczęcy pisk i odgłos głośnego upadku.
Wystraszony Seto złapał za klamkę i spróbował ją przekręcić. Drzwi otworzyły
się od razu. Oczom zebranych ukazała się białowłosa dziewczyna leżąca na
podłodze. Z rumieńcem na twarzy ostrożnie podniosła się z ziemi. Chwilę później
wszyscy stali obok niej.
- Nic Ci nie jest?
– Zapytała zmartwiona Ayano.
- N-nie –
powiedziała cichutko.
- Haha! Nasza
Mary, jak zwykle nie umie nawet we własnym domu przejść się po czystej podłodze
– zaśmiał się Kano, aby chwilę później oberwać w głowę od Kido.
- Nie słuchaj go
Mary – odparł z przyjacielskim uśmiechem Shintaro.
- Na pewno
wszystko w porządku? – Zapytał Seto podtrzymując dziewczynę za ramię.
- T-tak, na pewno
– powiedziała spokojnie – przepraszam za kłopot.
- To żaden kłopot
– odpowiedział Haruka – to my przepraszamy za spóźnienie.
- Nic nie szkodzi
– białowłosa poprawiła szybko swoją różową opaskę na włosach – cieszę się, że
przyszliście…
- A mieliśmy nie
przychodzić? – Zapytała retorycznie Takane. – Jesteśmy przecież przyjaciółmi i
o urodzinach drugich nie zapominamy. – Dopowiedziała butnie.
- T-to zapraszam
do salonu – powiedziała pewniej i zaprowadziła całą grupę do pokoju.
Urodziny Mary
trwały do późnego wieczora. Po tradycyjnym odśpiewaniu sto lat, zdmuchnięciu przez solenizantkę świeczek zasiedli do
jedzenia. W między czasie dziewczyna otwierała swoje prezenty i za każdy
dziękowała każdemu z osobna. Później grali w różne zabawy, a to w chowanego
albo berka, trochę w karty i potańczyli przy muzyce. Czas upłynął im w radosnej
atmosferze. Oczywiście Kano nie mógł się powstrzymywać od swoich docinek przez
co Mary raz czy dwa zamroziła go na parę minut, ale sprawiało to więcej
śmiechu.
Wszyscy z lekkim
smutkiem żegnali się z białowłosą, gdy niebo się zrobiło prawie czarne i w
lesie zaczęto słyszeć odgłosy nocnych zwierząt. Dziewczyna wszystkim jeszcze
raz szczerze podziękowała za przyjście i machała im z progu dopóki ostatni z
gości nie zniknął na ścieżce.
W podobnej
atmosferze mijał każdy kolejny dzień tej grupy przyjaciół. Z uśmiechem na
ustach się kładli i oczekiwali każdego następnego dnia. Nikogo nie prześladował
pech, a niebezpieczne cienie i czarne węże nawet przez myśli im nie
przechodziły.
Mekakushi Dan żyło spokojnym, normalnym
życiem.
Koniec
--------------------------------------------------------
Mój pierwszy One Shot >.< jak się wam podobał? :)
Fajna odmiana, że wszyscy żyją, nic się nie stało itp. Tak... normalnie xD
OdpowiedzUsuń