Dawno temu w pewnym mieście żył
mężczyzna zwany lalkarzem. Był on dumny ze swojej pracy i miał ku temu słuszne
powody. Jego dzieła znano w całej okolicy, a do jego sklepu często zjeżdżali
się bogaci kupcy lub posłańcy od bogatych szlachciców chcących kupić lalkę.
Pomimo pokaźnych zarobków mężczyzna żył skromnie. Większość tego, co dostawał
ze sprzedaży, wydawał na materiały na nową marionetkę. Mimo, że był bardzo
przyjazną i otwartą osobą - pracował sam. Bez niczyjej pomocy wybierał, to co
potrzebował do stworzenia kolejnego dzieła, od drewna na szkielet po farbę do
pomalowania bucików. Był wytrwały, dlatego pracował nad lalkami dopóki nie
uznał, że nic więcej nie jest w stanie zrobić. Dopóki nie uznał jej za idealną.
Każdą skończoną marionetkę traktował, jak swoje dziecko. Cieszył się z
wykonanej pracy oraz szczęściem tych, którzy jej owoce kupowali.
Wszyscy go lubili, lecz lalkarz
żył samotnie. Każdy go znał, ale w mieście nie miał on nikogo bliskiego.
Wszyscy byli w stanie go rozpoznać, ale imienia nikt nie pamiętał. Słowo lalkarz stało się imieniem i nazwiskiem…
mężczyzny?
Jak co rano wnętrze sklepu
wypełnił dźwięk dzwonka od drzwi. Delikatny odgłos, delikatnego urządzenia. Do
środka weszła dziewczyna średniego wzrostu o żółtych włosach i szarych oczach.
Miała ubraną prostą sukienkę i fartuch, a w ręce trzymała pełny kosz z
pieczywem. Podeszła do lady, ale nikogo nie zastała. Zostawiła jedzenie na
blacie i powoli z zaciekawieniem zaczęła rozglądać się po sklepie. Na każdej ze
ścian było co najmniej piętnaście półek, a na każdej z nich siedziały lalki.
Nie było żadnego klucza do tego, gdzie która siedziała. Najprawdopodobniej nowa
zajmowała miejsce poprzednio kupionej. Niektóre również stały na małych
podstawkach.
W pewnej chwili poczuła, jak ktoś
staje za nią i przerażona podskoczyła. O mały włos nie wpadła na pobliską
półkę. Powstrzymała ją od tego silna dłoń właściciela.
- Dź-dzień dobry – przywitała się.
- Dzień dobry – rzucił szybko po
czym odsunął dziewczynę jednym, stanowczym acz delikatnym ruchem – o mały włos.
Nic im nie jest – dodał z ulgą.
- To dobrze, wystraszył mnie pan.
- Tak, tak, przepraszam –
powiedział przeczesując włosy jednej z lalek. W ogóle nie spoglądał na
towarzyszkę – przyszłaś po coś?
- Przyniosłam Twoje zamówienie z
piekarni – odezwała się służbowym tonem.
- A, dziękuję – powiedział
poprawiając sukienkę lalce obok.
- One są naprawdę śliczne –
powiedziała dziewczyna lekko rozmarzonym tonem.
- Bardzo dziękuję – powiedział
właściciel podążając za jej wzrokiem. – Chodź do lady zaraz uregulujmy wszystko
– odparł dziarsko idąc do kasy.
- Tak jest! Hihi – zaśmiała się.
Dziewczyna lubiła przychodzić do
sklepu. Ze względu na lalki jak i na niego.
Lalkarz był człowiekiem bardzo
przyjaznym i zafascynowanym swoją pracą. Niektórzy śmiali się, że żyje on w
swoim własnym świecie. Dlatego podczas wspólnej rozmowy nigdy nie można było
wiedzieć czy mówi on do swojego rozmówcy póki na danego nie spojrzał, a każda
wzmianka o jego dziełach wywoływała szczery entuzjazm na twarzy młodzieńca.
Właśnie młodzieńca, ponieważ wbrew pozorom był to bardzo młody chłopak o
jasnych włosach związanych sznurkiem z tyłu głowy i radosnych, niebieskich
oczach.
- Nie nudzi się tu panu? –
Zapytała dziewczyna chowając monety od sklepikarza.
- Co? A nie, nie. Tutaj zawsze
jest coś do zrobienia.
- Jakby potrzebował pan pomocy, to
wie pan gdzie mnie znaleźć.
- Dziękuję, ale daję radę sobie
sam – odpowiedział z uśmiechem do wychodzącej dziewczyny.
Delikatny dźwięk dzwonka oznajmił,
że otworzyła drzwi. Po krótkim do
widzenia w sklepie znów nastała cisza. Chłopak westchnął i wyciągnął się na
krześle. Przymknął oczy i pozwolił, aby wizja jego kolejnej lalki ukazała się
na nowo w jego umyśle. Podświadomie sięgnął po jedną z bułek z koszyka i
odgryzł jej kawałek. Po kilku minutach wstał i otworzył drzwi do swojej
pracowni znajdującej się tuż za ladą.
Nikomu nie pozwalał tam wchodzić.
Te pomieszczenie uznawał za swoje małe królestwo. To było tylko jego miejsce.
Wokół niego było wiele szkieletów następnych lalek. Niektóre miał położone,
inne stały lub wisiały. Na stole po lewej od wejścia miał rozłożone materiały
na sukienki. Nad nim znajdowały się półki z różnego rodzaju włosiami. Na biurku
po prawej leżały drewniane lub ceramiczne ozdoby. Pod nim miał poustawiane
różne farby wraz z innymi przyrządami do nadawania kolorów. W powietrzu czuć
było zapach oleju i drewna. A źródłem światła były promienie słońca wpadające
przez średniej wielkości okno naprzeciwko drzwi. Był tam widok na pobliską łąkę
z rzeką, gdyż lalkarz mieszkał na obrzeżach miasta.
Młodzieniec bez ociągania zdjął z
haka swój fartuch. Zakładając podszedł do stolika z materiałami i prawie
bezwiednie wybrał interesującą go tkaninę. Mając ją w ręce szukał w szafce
stojącej obok odpowiednich nici i igły. Potem podszedł do przeciwległej ściany
i wyciągnął z jednego z pudełek kilka drobnych muszli. Gdy stwierdził, że ma
już wszystko co potrzebuje usiadł przed świeżo zrobionym modelem lalki i podjął
się pracy na nowo.
-----------------------------------------------------------------------------------
Nowe opowiadanie mam nadzieję, że was nim nie zawiodę ^_^
Będę wdzięczna za każdą opinię! :)
Bardzo mi sie spodobało te opowiadanie , wspaniale piszesz ! Życzę weny i duuużo duuużo checi do pisania nowych rozdziałów :)
OdpowiedzUsuńmogłabyś rzucić okiem na moja stronkę ? Zostawiam ci linka
http://ksiazkanime.vgh.pl/news.php
PS. twojego bloga dodam do zakładki "Ciekawe Strony" na mojej stronce ^^
Niech WENA będzie z TOBĄ :D
~Kornela