„Niepokoi mnie ilość dziewcząt w mojej
szkole” – powiedziała poważnie niebieskowłosa kobieta przeglądając raport
jednej z podwładnych. – „Przez ostatnie dziewięć lat ilość kończących szkołę
jest za mała. Dlaczego?”
„Jaśnie Pani, to nie jest wina nauczycieli
tylko dzieci…”
„Też tak uważam. Aktualnie mamy dziewczęta w
wieku dwunastu, dziewięciu, siedmiu i dwóch lat. Jednakże najstarszych
dziewcząt jest ledwo dziesięć. Ilość młodszych też niezbyt mnie zadowala. Czy
naprawdę mało jest uzdolnionych dzieci w tym królestwie? W tym roku również
zarządzam zbiórkę.” – Powiedziała bardzo poważnie kobieta. – „Poinformuj kapłanów.
Mają stawić się dzisiaj po śniadaniu po edykty.”
Podwładna w odpowiedzi głęboko się ukłoniła i
szybkim krokiem wyszła z pokoju. Sprawnie lawirowała pomiędzy kolejnymi
korytarzami budynku. Odgłos jej marszowych kroków niósł się po Akademii nie
zakłócając codziennych zajęć. Słońce wstało kilka godzin wcześniej, co
oznaczało, że rozpoczęły się lekcje z porannych medytacji. Lecz posłanniczki
nie interesowały młode adeptki. Nie zmieniając tempa przemierzyła błonie, a
później i ogród pałacu, w którym mieściła się szkoła dla dziewcząt. Przystanęła
na chwilę dopiero dochodząc do kamiennej bramy, w której znajdowały się ciężkie
drewniane drzwi. Stanowczym ruchem zastukała w nie. Nie kazano jej długo
czekać. Po niecałej minucie od ostatniego uderzenia w okienku na wysokości jej
twarzy ukazało się oblicze mężczyzny w wieku około trzydziestu lat z białym
kapturem na głowie oraz przewiązaną niebieską opaską na czole.
„Kto przysyła i w jakiej sprawie?” – Zapytał
mężczyzna.
„Jej Wysokość Wyrocznia kazała przekazać
wiadomość dla Najwyższego Kapłana.” – Odezwała się służbiście dziewczyna.
„Wejdź.” – Powiedział mężczyzna uchylając
drzwi.
Nie czekając na dalsze instrukcje
posłanniczka przeszła przez bramę i znalazła się na dziedzińcu sąsiedniej
szkoły. Plac był o wiele mniejszy niż ten przed damską akademią, jak i cały
został wybrukowany. Dookoła niego stały drzewa stanowiące naturalny krąg. Przed
nimi stały okrągłe kamienne ławy, w tym momencie pełne młodych mężczyzn
zawzięcie studiujących notatki. Głowy uczniów podniosły się jednocześnie, gdy
tylko usłyszeli odgłos stuknięć kobiecych obcasów na kamiennej ziemi. Jednak
przybyłej to nie interesowało. Śmiałym krokiem podeszła do głównych drzwi i bez
pytania je otworzyła. Przeszła przez główny korytarz, jakby znajdowała się u
siebie, wspięła się po kamiennych schodach i stanęła na ich szczycie, przed
kolejnymi, dębowymi drzwiami. Zapukała wyuczonym sposobem. Mocne uderzenie, dwa
słabe i dwa mocniejsze. W odpowiedzi usłyszała „Proszę” zza drzwi. Dziewczyna weszła spokojnym krokiem do pokoju. Z
największym szacunkiem podeszła do starego mężczyzny siedzącego za biurkiem i
przekazała polecenie Wyroczni.
„Możesz przekazać Jej Wysokości, że od razu
jak uporamy się z niesfornym kadetem, wypełnimy nasze zadanie.”
„Jej Wysokość Wyrocznia spodziewa się
natychmiastowej reakcji.” – Powiedziała dziewczyna trochę ostro, wskazując na
status polecenia mistrzyni.
„Jestem tego świadom…” – odpowiedział
mężczyzna lekko zakłopotany. – „Już dziś wyślę kilka grup do wiosek. Mam ograniczoną
ilość podwładnych, gdyż dzisiaj również pełnią straż…”
„Przekażę pańską decyzję Jej Wysokości
Wyroczni. Miejmy nadzieję, że będzie zadowolona z wysłania już dziś, większości
pańskich ludzi.” – Odpowiedziała pewna siebie wychodząc tanecznym krokiem z pomieszczenia
nie zwracając uwagi na delikatny głos sprzeciwu człowieka za nią.
„Ani odrobiny szacunku dla Pańskiej godności”
– stwierdził niechętnie jeden z podwładnych kapłana. – „Co one sobie
wyobrażają po drugiej stronie muru…”
„To nie tak.” – Odpowiedział Najwyższy Kapłan
drapiąc się po głowie. – „Przychodząc tutaj reprezentowała Jej Wysokość, a to
daje jej prawo do tego typu wypowiedzi. Rozmawiając z nią rozmawiamy z Jej
Wysokością Wyrocznią.”
„Przecież to Król rządzi państwem, nie trzeba
panie JEJ słuchać…”
„Tak Ci się tylko wydaje. Tylko Ci się tak
wydaje, z mocą smoka jeszcze nikt nie wygrał.” – Powiedział posępnie łapiąc się
za prawe ramię. Ramię, które nosiło ślad sprzeciwu sprzed kilkudziesięciu lat.
Ślad nie wykonania rozkazu Wyroczni.
***
„Haku! Yowanne Haku! Gdzie się ta dziewczyna
podziewa?! Ja jej dam, obijać się w czasie pracy!” – Powiedziała z przekąsem
starsza kobieta ubrana w prostą błękitną suknię z białym fartuchem z przodu.
Była to główna służąca, która jako jedyna od wielu lat miała wstęp do komnat
Wyroczni. Oprócz pomocy Jej Wysokości
miała za zadanie rozdzielić obowiązki pomiędzy pozostałą służbę w damskiej
części Akademii – szkole Div.
Było już popołudnie, a to oznaczało, że
pierwsze niemowlęta miały lada chwila zostać przyniesione do zamku. Wszystkie
służące zostały o tym poinformowane natychmiast. Każda zajmowała się starymi
salami doprowadzając je do porządku. Jedne czyściły ściany, inne prały pościel
lub szykowały ubranka albo przygotowywały jedzenie. Jednakże najważniejszym zadaniem
przed przyjęciem dziewczynek było dopasowanie do nich opiekunek. Dobór
guwernantki nie był przypadkowy. Zgodnie z listą imion dziewczynek, kierując
się nazwiskami i wiedzą o danej rodzinie była przydzielana służąca, która
najlepiej, najszybciej znajdzie wspólny język z podopieczną. W tym roku za
wstępny przydział odpowiedzialna była Yowanne Haku. Służąca, która miała w
sobie dar Wyroczni. Choć był on za mały, aby mogła dostać najważniejszą funkcję
dla państwa. Dlatego została wybrana na drugą w hierarchii służącą. Jej
przeczucia prawie zawsze się sprawdzały. Miała rękę do ludzi, dzięki czemu
każda z jej podopiecznych rozwijała się wręcz idealnie.
Po trzech godzinach biegania po całym pałacu,
stara służąca odnalazła białowłosą na tarasie, gdzie razem ze swoją podopieczną
czytała jakąś książkę.
„Ekhem, czy ty nie masz nic innego do
zrobienia, Yowanne?”
„Ah! Przepraszam, że nie powiadomiłam pani o
moich planach z panienką…” – Szarooka speszyła się.
„Niech panienka wraca do pokoju albo sama
posiedzi w ogrodzie” – powiedziała z przekąsem służąca. – „A my schodzimy na
dół. Mamy masę roboty. Nie ma czasu na popołudniową herbatkę. Panienka nam
wybaczy” – delikatnie spuściła głowę w kierunku dziewczynki, po czym odwróciła
się do niej tyłem.
„Proszę mi wybaczyć, dokończymy naukę
później.” – Powiedziała zarumieniona służąca i udała się w ślad za przełożoną.
***
Ciemnowłosy chłopak siedział na parapecie
okna i wpatrywał się w błękitne niebo. Jego granatowe szaty ze zdobieniami
czarnymi lub w bardzo ciemnym odcieniu fioletu pasowały do jego
ciemnoniebieskich włosów. Wokół szyi, jak zawsze miał luźno założony biały
szalik. Swoimi błękitnymi oczami wodził od chmury do chmury, a potem zwracał
swój wzrok ku niewysokiemu, ale mocnemu murowi oddzielającego część męską szkoły
od damskiej. Z lekkim westchnieniem przyglądał się ze swojego miejsca na bujny
ogród z drugiej strony, tak odmienny od surowych statuetek zdobiących
dziedziniec Akademii Kapłanów.
Sama szkoła, tak jak i szkoła Div nie
kształciła swoich studentów tylko w jednym kierunku. Głównym kierunkiem jest
nauka kapłańska. Uczono przede wszystkim poprawnego recytowania modlitw oraz
ruchów do wybranych ceremoniałów. Największym zaszczytem było zostanie
Najwyższym Kapłanem, który zaraz po Wyroczni miał największą władzę na terenie
szkoły oraz posiada znaczny wpływ na politykę. To On wraz z dwoma najbliższymi
asystentami jest odpowiedzialny za poprawnie przeprowadzoną Ceremonię
Przeniesienia oraz Zamiany. Jest prawą ręką Wyroczni, dlatego również jest
rektorem męskiej uczelni.
Kolejnymi ważniejszymi kierunkami było
rycerstwo i magia. Część uczniów szkoląca się na żołnierzy w znacznej mierze
była zwykłą arystokracją kraju lub bogatszymi mieszczanami, którzy nie mieli
problemów z wydawaniem ogromnych sum pieniędzy na odpowiedni ekwipunek.
Natomiast magów przyprowadzano, gdy tylko pojawiły się najmniejsze nawet ślady
talentu.
Niektórzy uczniowie byli pierwotnie szkoleni
na śpiewaków dla smoka, ale z różnych powodów odpadli w trakcie nauki.
Niebieskowłosy student ciężko westchnął, gdy
jego uszu doszło niezbyt dyskretne chrząknięcie. Powoli odwrócił głowę. Obok
niego, na szczycie schodów stał inny uczeń. Miał krótko ścięte różowe włosy i
granatowy strój. Długą, luźną szatę i przekrzywioną czapkę z doszytymi złotymi
koralikami. W ręku trzymał zwinięty pergamin.
„Hej, Kaito!” – Przywitał kolegę przybyły.
„Witam Cię, Yuma. Czemuż to mi dziś
przeszkadzasz?” – Odpowiedział.
„Mógłbyś nie mówić do mnie tak służbowo,
przecież jesteśmy z tego samego roku i przyjaciółmi…”
„Tak, tak” – Kaito machnął ręką na znaną mu
już wypowiedź przyjaciela. – „Nadal nie odpowiedziałeś na moje pytanie.”
„Najwyższy Kapłan dostał rozkazy z góry. Dzięki czemu i my mamy coś do
zrobienia.”
„To co nam się trafiło?” – Zapytał
niebieskowłosy schodząc z parapetu.
„Kadeci ostatniego roku Yuma i Kaito, zgodnie
z zarządzeniem siakim i owakim bla, bla, bla… dnia jutrzejszego mają zapewnić
ochronę uczennic Akademii dla Div podczas ich co miesięcznego pobytu za murami.
Ostrzega się kadetów przed… no wiesz, co tam pisze.” – Powiedział puszczając
oko do przyjaciela jednocześnie zwijając rulon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz